Historia szkoły
Historia Zespołu Szkół im. Jana Koszczyca Witkiewicza w Kazimierzu Dolnym zaczyna się w 1918 roku – wówczas to w Nałęczowie znakomity architekt Jan Koszczyc Witkiewicz założył Szkołę Rzemiosł Budowlanych.
Rok później została ona przeniesiona do Kazimierza, gdzie wokół rynku straszyły jeszcze zgliszcza domów spalonych skutkiem działań wojennych.
Zajęcia warsztatowe odbywały się na terenie dawnej garbarni przy
ul. Nadwiślańskiej. Sale lekcyjne, kuchnię, stołówkę i internat ulokowano
w opustoszałym klasztorze Reformatów.
Do 1922 roku była to szkoła prywatna dotowana przez Ministerstwo Oświaty
i Sejmik Powiatowy w Puławach (Sejmik stał się jej właścicielem).
Pod kierownictwem znamienitego dyrektora – założyciela następował szybki rozwój placówki.
W związku ze zbliżającą się koniecznością opuszczenia budynków klasztornych (co następuje w latach 1926 – 1931) Jan Koszczyc Witkiewicz projektuje nowe obiekty dla swojej szkoły. W ramach zajęć praktycznych wzniesiono budynki mieszczące sale lekcyjne, warsztaty i mieszkania dla personelu.
Według tych projektów wzniesione zostały na terenie dawnej garbarni przy
ul. Nadwiślańskiej trzy budynki: kuźnia (obecnie pokój nauczycielski), domek magazyniera (pełniący funkcję domu dyrektora) oraz internat (przebudowany
po wojnie). Przy realizacji tych inwestycji aktywnie uczestniczyli uczniowie szkoły w ramach zajęć praktycznych. Ich projektantem był oczywiście Jan Koszczyc Witkiewicz.
Kształcenie odbywało się na wydziałach ślusarskim, stolarskim i „mularskim” (początkowo także koszykarskim). Wykładano takie przedmioty jak: język polski, historię, geografię, kształcenie obywatelskie, matematykę, fizykę, a z przedmiotów zawodowych w zależności od specjalności: technologię, kreślenie zawodowe, geometrię kreślenia, budownictwo i kalkulację. Ponieważ wykładano ponadto historię sztuki i rzeźbę szkołę można byłoby nazywać Szkołą Rzemiosł Artystycznych.
Wspomnienia Pani Krystyny Kozłowskiej – córki Franciszka Jeżewskiego nauczyciela stolarstwa w Szkole Rzemiosł Budowlanych w Kazimierzu Dolnym
w latach 1924 – 1931 (Wiktoria)
Moja rodzina sprowadziła się do Kazimierza Dolnego w 1924 r. i z czasem ojciec objął w tutejszej Szkole Rzemiosł Budowlanych posadę nauczyciela zawodu - stolarstwa, obróbki drewna.
Wraz z uczniami uczestniczył w pracach budowlanych prowadzonych na terenie miasta, m. in. przy budowie domu Tadeusza Prószkowskiego i Kuncewiczówki.
Latem 1933 r. na Rynku stanął ogromny król Kazimierz - jego drewniana podobizna uświetniała obchody 600 - lecia Kazimierza Dolnego. Rzeźbę przygotowali uczniowie Szkoły Rzemiosł Budowlanych pod kierunkiem m. in. Mojego ojca. Szkoła uczestniczyła wtedy w kiermaszu, wystawiając na Rynku swoje wyroby.
Współpracownikami mojego ojca byli panowie Łaszanowski, Kruk i Czyżewski.
A jego najlepszymi uczniami - Wacław Liszewski, Adolf Ostrowski i Matyka.
Mój ojciec został zwolniony z pracy w 1931 r. w związku z pogłębiającym się ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym i związaną z tym trudną sytuacją finansową szkoły. Jego kontakty ze szkołą jednak nie ustały. Rodzice prowadzili dla uczniów szkoły stancję z pełnym wyżywieniem.
Mieszkali oni w wynajętym od państwa Korzeniowskich domu nad Wisłą przy obecnej ul. Bulwar 3, a więc zupełnie blisko szkoły. Słychać tam było - tak jak
i dzisiaj, zresztą - dzwonek na lekcje czy zbiórki. Tylko, że ten przedwojenny dzwonek był nietypowy - początek zajęć obwieszczały uderzenia w szynę umieszczoną
na zewnątrz budynku warsztatowego na dziedzińcu szkolnym. Od czasu do czasu pod
tą szyną stała osobliwa „warta” - jeden młody człowiek na baczność z miotłą w ręku.
To był rodzaj kary, uczniowie tego bardzo nie lubili.
Po wyjeździe Witkiewicza do Warszawy w 1925 roku w związku z realizacją jego projektu Szkoły Głównej Handlowej, szkoła utrzymywała się z środków Sejmiku Puławskiego.
Prawdopodobnie dość nieudolnie prowadzona przez następców jej założyciela, stanęła w pewnym momencie wobec groźby likwidacji. Wskutek protestów miejscowej ludności przeciwko tej decyzji, ówczesny burmistrz Tadeusz Ulanowski przekonał sejmik do dalszego finansowania szkoły, która jednak została zredukowana do jednego tylko wydziału: stolarskiego. Niedługo potem, burmistrz miasta skłonił dyrektora warszawskiej fabryki urządzeń telekomunikacyjnych do przejęcia szkoły rzemieślniczej. Nowy dyrektor uruchomił między innymi wydział elektryczny, którego absolwenci znajdowali zatrudnienie w stołecznej fabryce. Szkoła otrzymała nazwę Gimnazjum Elektromechanicznego.
Wspomnienia Pana Stanisława Kobiałki – ucznia w latach 1931-1934 (Bartek)
Szkoła mieściła się przy ul. Nadwiślańskiej z tym, że zabudowa była o wiele starsza. W budynku zabytkowym znajdowały się Warsztaty Ślusarskie, na dole obróbka maszynowa a na górze ręczna ślusarska - obecnie pokój nauczycielski, sale 12, 12a.
Z Warsztatami Ślusarskimi łączył się jednopiętrowy budynek, gdzie mieściła się kancelaria, pracownia rzeźbiarska, magazyn PO i instrumentów muzycznych - obecnie klasa języka polskiego 5 i 6.
Od strony zachodniej w parterowym budynku przylegającym do budynku zabytkowego mieściły się maszyny stolarskie oraz warsztat budowy łodzi, kajaków
i nart.
Po drugiej stronie placu apelowego był piętrowy budynek, gdzie mieściły się
na górze warsztaty stolarskie - każdy uczeń miał swoje stanowisko stolarskie zwane warsztatem stolarskim. Na dole była sala wykładowa ogromna na 50 uczniów, oraz pomieszczenie, gdzie odbywały się egzaminy – obecnie budynek internatu nr 2. Każda klasa np. I stolarska, ślusarska, rzeźbiarska miały wykłady z teorii w tej samej sali wykładowej, o tej samej godzinie.
Od ulicy Nadwiślańskiej najbliżej Wisły stał budynek przeznaczony na mieszkanie dyrektorskie – obecnie mieszka tam p. Teresa Wiśniewska – emerytowana nauczycielka naszej szkoły.
Nazwa szkoły zmieniała się. W czasie trzech lat szkoła nazywała się: Szkoła Rzemiosł Budowlanych Sejmiku Puławskiego, Szkoła Rzemiosł Rady Powiatowej Puławskiej w Kazimierzu.
Nauczycielami byli:
prof. Jóźwicki – absolwent uniwersytetu we Lwowie, uczył: j. polskiego, historii, geografii;
inż. Wertyński, uczył: rysunku technicznego, rysunku odręcznego, elektrotechniki;
prof. Korejwo, uczył matematyki;
prof. Gronkowski, uczył matematyki;
ks. Hipolit Boratyński, uczył religii;
Pan Jaworski - zajęcia warsztatowe, stolarstwo -I rok nauki;
Pan Kroje – ukończył szkołę sztuk pięknych w Wiedniu – II rok nauki – stolarstwo;
Pan Kubala – dobry wykładowca, uczył galanterii drzewnej tj. obudowy zegarów, wykonania kaset i fornirowania fortepianów – III rok nauki;
Pan Dworak – uczył budowy łodzi, kajaków, nart, zajęcia warsztatowe – ślusarstwo;
Pan Głowacki z Warszawy – kierownik warsztatów;
Pan Czyżewski zajęcia warsztatowe – rzeźbiarstwo;
Porucznik Skowron - wykładał PO.
Uczniowie z tamtych lat to grupa chłopców w różnym wieku, różnego pochodzenia, byli wiele starsi od nas, idących normalnym trybem. Taka sytuacja była wynikiem braku szkół, trudnym okresem po I wojnie światowej. Najstarsi chłopcy wiele wyżsi od nas byli w trzeciej klasie.
Koszt nauki w szkole był znaczny. Miesięczna opłata czesnego wynosiła
30 złotych (1/4 wartości krowy).
Czasy były różne, wielu absolwentów szkoły po wojnie wyjechało z Kazimierza. Absolwenci naszej szkoły byli w pierwszej kolejności zatrudniani w Radomiu, Starachowicach, Lublinie, Warszawie, Poniatowej.
Mój kolega szkolny Stefan Kulbowiak wywędrował do Anglii, gdzie miał zakład stolarski. Tadeusz Godziszewski niezamożny rzeźbiarz ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Wilnie, dzięki stypendium państwowemu. Wykonał laskę marszałkowską dla marszałka Piłsudskiego.
Pana dyrektora Jana Koszczyca Witkiewicza znałem tylko z widzenia. Pamiętam go jako człowieka energicznego, mocno posiwiałego z brodą rozdzieloną na dwie części.
Działania wojenne 1939 roku tylko na krótki okres przerwały działalność szkoły, gdyż już w październiku tego roku wznowiono zajęcia w „Elektromechanische Werkschule”. Mimo zmian, jakie następowały w czasie okupacji na skutek aresztowania części personelu, placówka nie przerywała swej działalności przez cały okres okupacji. W ostatnim roku wojny przeniesiono ją do Wąwolnicy. Tam nauczano teorii, a zajęcia praktyczne z powodu trudności lokalowych nie odbywały się. Dyrektorami byli kolejno inżynierowie: Chodakowski, Piotrowski, Oświęcimski.
We wrześniu 1945 roku ponownie rozpoczęły się zajęcia w murach zniszczonej kazimierskiej szkoły. Z wyposażenia warsztatów wojna nie pozostawiła prawie nic, nie było też pomocy do przedmiotów teoretycznych. Po wojnie z maszyn pozostały jedynie: zdekompletowana wiertarka stołowa, korpus strugarki poprzecznej i kilka kompletów gwintowników z narzynkami. Szkolenie w warsztatach w tym okresie polegało na produkcji szeregu narzędzi dla własnych potrzeb. Produkowano więc młotki, szczypce, oprawki do piłek i gwintowników, kątowniki ślusarskie, cyrkle traserskie, obcęgi i szczypce. Materiałami do produkcji były części z demobilu wojennego pochodzące z rozbitych czołgów, samochodów i armat. W tym okresie różnymi działającymi równocześnie szkołami kierowali: panowie Siciński, Żółtowski, Szczepanik.
W 1945 Kuratorium Okręgu Szkolnego w Lublinie powołuje Publiczną Średnią Szkołę Zawodową z działami: drzewnym, cholewkarskim i krawieckim. W 1950 roku obydwie szkoły łączą się w Zasadniczą Szkołę Zawodową, której nazwa pozostaje do 1980 roku.
Wspomnienia Pana Bogdana Karkosińskiego - ucznia w latach 1938 – 1941
i instruktora w warsztatach szkolnych w latach 1949 – 1981 (Wiktoria)
W szkole kształciłem się w specjalności ślusarz maszynowy. Była to klasa
4- letnia, lecz okres nauki skrócono do 3 lat. W szkole uczyli się również przyszli elektromechanicy, tokarze, frezerzy i stolarze. Warsztaty znajdowały się tu gdzie obecnie, ale budynek sięgał tylko do umywalek, dalszą część budynku dobudowano po wojnie.
Na terenie obecnej szkoły (wcześniej poza jej terenem) stała elektrownia – chluba miasta, a potem po dobudowaniu sali projekcyjnej było kino. Obecna stołówka to przebudowana łaźnia żydowska, a uliczkę, która do niej prowadzi zwano Łaziebną bądź Łazienną (obecnie uliczka – to alejka miedzy parkanem szkolnym a budynkiem warsztatów).
Szkoła miała rozgłos w całej Polsce i dlatego o jej absolwentów biły się firmy
z Poniatowej, a nawet Stoczni Gdańskiej. Podpisywano z nami umowy już
w pierwszym dniu nauki. Mile wspominam swoich instruktorów. Umieli dobrze uczyć. Bardzo ich lubiłem. Wtedy panowała dyscyplina, to nie to co teraz. Już przed wojną odbywały się lekcje w-f chociaż w szkole nie było sali gimnastycznej. Lekcje więc odbywały się na dworze. Graliśmy w piłkę nożną, w siatkówkę. W zimie miało się własne sanki. W szkole istniała drużyna piłki nożnej. Była dość dobra, gdyż chłopcy wygrywali mecze z liceum w Puławach.
Wspomnienia Pana Mariana Niezabitowskiego – ucznia w latach 1945 – 1948 (Bartek)
W okresie gdy uczęszczałem do szkoły nosiła ona nazwę Gimnazjum Przemysłu Elektrotechnicznego. Jej dyrektorem był architekt miasta Kazimierza Karol Siciński. Była to szkoła sejmikowa – za naukę się płaciło. Na terenie placówki funkcjonowały dwie szkoły: stolarska i ślusarska, każda z nich miała własną dyrekcję, administrację i nauczycieli.
W ramach gimnazjum działały wydziały: ślusarski, tokarski i elektryczny. Szkoła miała renomę. Spośród swoich kolegów dotąd wspominam Mariana Kędzierskiego syna zawiadowcy stacji w Puławach. Ten chłopak wraz z kolegami zorganizował maszynę- strugarkę dla szkoły z transportu kolejowego przewożącego maszyny z zachodu na wschód. W szkole nie było wtedy żadnych maszyn.
W 1948 roku dyrektorem szkoły zostaje Władysław Proficz, który rozpoczyna jej rozbudowę oraz specjalizację w kształceniu w zawodach ślusarz
i tokarz. Absolwenci są zatrudniani w powstających na Lubelszczyźnie i w kraju fabrykach.
W latach 50-tych szkoła zawodowa w Kazimierzu zdobyła renomę i zajmowała czołowe miejsca, jeżeli chodzi o poziom kształcenia zarówno praktycznego jak
i teoretycznego. Jej absolwenci byli cenionymi fachowcami i bez trudu znajdowali pracę w fabrykach w Poniatowej, Radomiu, Warszawie czy Gdyni. Wielu zyskało sławę - między innymi rzeźbiarz Jan Gocławski, który kształcił się potem między innymi u Xawerego Dunikowskiego, Tadeusz Godziszewski, Henryk Tarkowski.
W 1954 i 1955 roku szkoła zajmuje II miejsca, a w 1956 roku I miejsce
w kraju we współzawodnictwie na najlepszą szkołę zawodową.
W szkole kształci się w tym czasie około 400 uczniów. Młodzież spędza wspólny czas na nauce, a po lekcjach korzysta z rozrywek. Rozwijają swoją działalność prowadzone, w ramach zajęć pozalekcyjnych zespoły: taneczny, teatralny
i recytatorski.
W latach 50-tych działały teatry amatorskie. Na deskach sceny w Szkole Zawodowej wystawiano przedstawienia zgodne z duchem epoki. W świetlicy szkolnej działał teatr prowadzony przez Antoniego Walencika. Grali w nim przede wszystkim uczniowie naszej szkoły. Z czasem powstał teatr dla dorosłych. Dużym powodzeniem cieszyły się komedie takie jak: „Pan Jowialski” Aleksandra Fredry. Pan Walencik, dusza towarzystwa, kawalarz, został wówczas aktorem-amatorem. Potrafił grać
ze słuchu na harmonii, mandolinie, pianinie, a nawet organach.
Wspomnienia Pana Cypriana Tarłowskiego – nauczyciela w latach 1945 – 1971 (Wiktoria)
Pracę w zniszczonej ofensywą wojenną Zasadniczej Szkole Zawodowej rozpocząłem 1.09.1945 r. Na wyposażeniu warsztatów prawie nic nie było i brakowało pomocy dydaktycznych do nauki przedmiotów teoretycznych. Pierwszym dyrektorem, który przywracał życie tej szkole był inż. elektryk p. Oświęcimski. Aby móc rozpocząć naukę i pracę na warsztatach szkolnych uczniowie musieli za swoje pieniądze kupować narzędzia. W tym czasie kierownikiem zajęć warsztatowych był p. Tadeusz Romański wspaniały nauczyciel zawodu i wychowawca młodzieży.
Przedmiotami, których nauczałem od początku swojej pracy były: j. polski, historia i geografia. Języka polskiego uczyłem do 1953 r., do momentu zatrudnienia nowej nauczycielki - polonistki po studiach, która prowadziła ten przedmiot
aż do wieku emerytalnego. Mnie przypadł nowy przedmiot Nauka o Polsce i świecie współczesnym. Praca w szkole dawała mi dużą satysfakcję, osiągałem znakomite wyniki potwierdzane wielokrotnie bardzo dobrą oceną wizytatorów kontrolujących szkołę.
Nowy dyrektor szkoły p. Władysław Proficz dzięki swojemu zaangażowaniu zaopatrzył wydziały warsztatów w maszyny i urządzenia. Sprowadził tokarki, szlifierki, wiertarki, spawarki itp. Dokonał rozbudowy szkoły odpowiednio do jej potrzeb
i coraz większego napływu uczniów. Na warsztatach szkolnych powstały działy:
tokarski, szlifierski, ślusarski, spawalniczy i kowalstwo. W latach 50 – tych przez dwa lata funkcjonował wydział zajęć elektrycznych. Prowadził go p. Edward Królikowski.
Młodzież naszej szkoły zawsze była zdyscyplinowana, odnosiła się
z wielkim szacunkiem do nauczycieli i wychowawców. Kadra pedagogiczna tworzyła zwarty monolit, w którym panowała iście rodzinna atmosfera. Wszystkie przedmioty były obsadzone przez nauczycieli z wyższym wykształceniem. Matematyki uczył p. Stefan Wojciechowski a następnie p. Stanisława Lewandowska, języka polskiego p. Maria Czopińska, wych. fizycznego p. Antoni Czopinski, fizyki p. Alina Tatarczak, materiałoznawstwa Józef Kazanowski, rys. technicznego Zbigniew Gałuszewski. Kierownikiem internatu był p. Zygfryd Walencik, a wychowawcami
i opiekunami p. Tadeusz Radomski i p. Eugeniusz Kwieciński. Każdy z nauczycieli darzył się wzajemnym zaufaniem. Również stosunek dyrektora do personelu był zawsze życzliwy i wiarygodny. Wszyscy nauczyciele sumiennie wykonywali swoje obowiązki, zajęcia rozpoczynały się i kończyły we właściwym czasie, a w szkole panował idealny porządek.
Przez 63 lata byłem świadkiem wielu zmian i przeobrażeń zachodzących
w szkole. Cieszę się, że nadal ona funkcjonuje, chociaż zmieniła specjalności kształcenia.
Uczniowie szkoły pod opieką nauczyciela wychowania fizycznego Antoniego Czopińskiego odnoszą sukcesy sportowe szczególnie w piłce siatkowej.
Z drużyny Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Kazimierzu Dolnym wywodzi się członek kadry narodowej w siatkówce Zbigniew Jasiukiewicz (absolwent 1964 r.). Był to uczeń, który prawie co roku zajmował pierwsze miejsca w rozgrywkach szkolnych, a także zdobywał wiele innych osiągnięć wojewódzkich. W życiu osiągnął bardzo wiele na arenie krajowej i międzynarodowej, głównie jako członek kadry narodowej w siatkówce i jako olimpijczyk w drużynie Huberta Wagnera.
W I-ligowych drużynach siatkarskich grali ponadto: Tadeusz Skaliński, Piotr Blicharski, Andrzej Perzak i Tadeusz Sobczak.
Absolwenci szkoły cieszyli się bardzo dobrą opinią w zakładach pracy.
Warsztaty szkolne podejmowały produkcję wyrobów finalnych, jakimi były wiertarki stołowe i tokarki TUE-35. Większość produkowanych wyrobów trafiała jako wyposażenie produkcyjne warsztatów szkolnych w całym kraju.
W latach 60-tych powstają Zakłady Azotowe w Puławach, które zatrudniają większą część absolwentów szkoły. W 1970 roku dyrektorem szkoły zostaje Bolesław Kitka, który kieruje nią do 1990 roku.
W 1980 roku w związku z przeniesieniem z Liceum w Kazimierzu szkół rolniczych powołano Zespół Szkół Zawodowych. W skład Zespołu wchodzą: Zasadnicza Szkoła Zawodowa, Zasadnicza Szkoła Rolnicza, Liceum Rolnicze
i Wieczorowe Technikum Rolnicze. Ze względu na specyfikę, ukształtowanie terenu, kazimierskie tradycje utworzono również Zasadniczą Szkołę Wikliniarską – artystyczną, która w dużej mierze przyczyniła się do dalszego rozwoju
i funkcjonowania szkoły, szybko zyskując prestiż. Odbywały się też kursy wikliniarskie dla bezrobotnych. Niebawem powstało też ślusarstwo i kowalstwo artystyczne.
Wspomnienia Pani Teresy Wiśniewskiej– nauczyciela w latach 1980 – 2002 (Bartek)
Po odrzuceniu propozycji przejścia do Rudnika w 1980 roku przeniosłam się
z rodziną do Kazimierza i rozpoczęłam pracę w Zasadniczej Szkole Zawodowej.
Warsztat pracy wikliniarza i jego stanowisko są bardzo proste. Wystarczy dosłownie „coś” do siedzenia, zwykły nóż, szydło, sekator, deska koszykarska
do dużych wyrobów no i naczynie do moczenia wikliny. Młodzież klas wikliniarskich oprócz uczenia się teorii związanej z zawodem poznawała sztukę wyplatania przedmiotów użytkowych, artystycznych i dekoracyjnych z wikliny. Wśród uczniów zawsze znalazło się w klasie kilka osób szczególnie uzdolnionych, które potrafiły wyczarować piękne przedmioty. Niewątpliwie dużym osiągnięciem było to,
że nasze wyroby corocznie znajdowały się na wystawach w lokalu Kuratorium Oświaty i Wychowania w Lublinie i puławskim Domu Chemika.
Nasi absolwenci przynależeli do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
Po ukończeniu nauki w naszej szkole uczniowie łatwo uzyskiwali pracę
w zakładach prywatnych, a wielu z nich rozpoczynało własną działalność gospodarczą. Chętni kontynuowali naukę w tym zawodzie w Technikum Wikliniarskim w Kwidzynie lub w Technikum Przemysłu Drzewnego w Lublinie.
Mile wspominam pracę w szkole, z którą czuję się związana – bo szkoła, młodzież, wiklina to moje życie, to moja pasja.
Nie ma już żadnej szkoły wikliniarskiej w Polsce. Więc tym bardziej cieszę się ogromnie, że wykształciliśmy młodzież, która będzie w jakiś sposób kontynuować
to dzieło.
Od 1991 roku dyrektorem szkoły był Jerzy Zieliński. W ostatnim dziesięcioleciu następowały dalsze przekształcenia szkoły.
W związku z brakiem naboru i zmianami związanymi z finansowaniem szkół zlikwidowane zostały szkoły rolnicze, a na ich miejsce powołano Technikum Mechaniczne 5-letnie i Technikum Mechaniczne 3-letnie na Podbudowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej. W szkole zasadniczej dodatkowo wprowadzono kształcenie
w zawodach elektromechanicznym i stolarskim. Rozpoczęto nabór do klasy wielozawodowej kształcącej młodzież dla potrzeb miejscowego rzemiosła, handlu
i usług.
W związku z zapowiedziami reformy systemu edukacji i znaczną redukcją kształcenia zawodowego na rzecz szkolnictwa ogólnokształcącego w roku szkolnym 1999/2000 wprowadzono kształcenie na poziomie liceum technicznego o profilu mechanicznym i usługowo-gospodarczym rezygnując z naboru do technikum mechanicznego 5-letniego.
W 1998 roku odbyły się uroczystości obchodów 80 rocznicy powstania szkoły, połączone z nadaniem imienia jej założyciela oraz przekazaniem nowego sztandaru szkole. Uroczystość zaszczycili członkowie rodziny Jana Witkiewicza, m.in. córka Henryka Szandomirska, wnukowie Wojciech i Andrzej oraz prawnuczka Agata. Obecna była również autorka książki „Jan Koszczyc Witkiewicz i budowanie w jego czasach”, pani Marta Leśniakowska.
Wspomnienia Pana Krzysztofa Czechowicza – ucznia w latach 1978 – 1981 i nauczyciela od 1986 - 2012 (Wiktoria)
W latach 1978-1981 w szkole pracowali nauczyciele: Adamczyk Waldemar, Niezabitowski Marian, Bielec Janusz, Doraczyński Michał, Stachyra Kazimierz, Saran Mieczysław, Ścibior Stanisław, Materek Marian, Łączkowski Tadeusz oraz nauczyciele teorii: Czopińska Maria, Czopiński Antoni, Saran Bogdan, Saran Katarzyna, Bencal-Grzechuła Alina, Grabczak Jadwiga, Gałuszewski Zbigniew, Głodek Anna, Kwiatek Anna.
Warsztaty szkolne stanowiły wówczas dominującą część, zarówno pod względem majątkowym, osobowym jak i decyzyjnym. Stanowiły jednostkę gospodarczą, prowadzącą działalność gospodarczą, szlagierem była produkcja tokarek, trafiających do warsztatów i zakładów nie tylko w kraju, ale również eksportowanych w najodleglejsze zakątki świata, m.in. do Afryki.
W warsztatach szkolnych – z pełnym zapleczem administracyjnym – uczyło ponad 20 nauczycieli zawodu, kilkunastu pracowników produkcyjnych i biurowych. Funkcjonowały tu pracownie: szlifierek, tokarek, frezarek, wyposażone
w obrabiarki, ślusarnie z odpowiednim wyposażeniem, kuźnia, spawalnia, rozdzielnia robót, gdzie pobierało się wraz z dokumentacją wykonawczą prace na poszczególne wydziały, kontrola techniczna, gdzie sprawdzano jakość wykonania zdawanych prac, wypożyczalnia narzędzi, w której na otrzymane na początku roku szkolnego specjalnie oznaczone metalowe krążki, tzw. marki, można było dostać potrzebne narzędzia i przyrządy.
W czasie praktycznej nauki zawodu trzeba było się porządnie przyłożyć do pracy. Panował swoisty rygor, obowiązywał regulamin i zasady dbałości, poszanowania oraz odpowiedzialności. Przekroczenie regulaminu czy niepisanych zasad skutkowało „męską rozmową” z nauczycielem, ewentualnie w gabinecie kierownika lub dyrektora, którym w tym okresie był Pan Bolesław Kitka. Ci, którzy nie chcieli się podporządkować szkolnym obowiązkom i zasadom, musieli szukać innej szkoły.
Po ukończeniu Technikum Mechanicznego w Poniatowej i krótkim okresie pracy w Lublinie w 1986 r. znów przekroczyłem progi tej szkoły, tym razem już jako nauczyciel zawodu, a następnie nauczyciel teorii. Idąc z dziennikiem szkolnym korytarzem, oczami wyobraźni widzę jak z „piątki” wciąż surowo, ale i z uśmiechem,
i sympatią spogląda na mnie Pani Maria Czopińska, do sali gimnastycznej, z lekką zadyszką schodzi jej mąż Antoni, w „dziesiątce” Pan Bogdan Saran gładzi swoją brodę, w „jedenastce” jego żona Kasia serdecznie i z politowaniem patrzy przez swe mocno powiększające okulary, w „siedemnastce” towarzystwo ustawia Pani Alina – wtedy Bencal, a dzisiaj Grzechuła, w „szesnastce” pa ruski gawarit Pani Jadzia Grabczak, do „piętnastki” cichutko wchodzi Ania Kwiatek z Anią Głodek,
a w „dwunastce” między stołami kreślarskimi przesuwa się Pan Zbigniew Gałuszewski, uświadamiając, że linia punktowa, to nie to samo co linia przerywana, że ołówki są różnej twardości, a kład nie oznacza legnięcia ucznia na szkolnej ławce.
W latach 2000 - 2004 uczniowie szkoły uczestniczyli w licznych konkursach wojewódzkich i ogólnopolskich dla młodzieży szkolnej. Najbardziej znaczące sukcesy odnosili na corocznych konkursach na najlepszą pracę dyplomową uczniów średnich szkół technicznych o profilu mechanicznym organizowanych przez Oddział Stowarzyszenia Inżynierów i Mechaników Polskich w Lublinie, zdobywając I i II miejsca oraz wyróżnienia. W 2002 roku szkoła, w związku z przekształceniami profilów kształcenia, zmieniła nazwę na Zespół Szkół w Kazimierzu Dolnym.
W 2003 roku dyrektorem szkoły został mgr inż. Teodor Józefacki.
W kolejnych latach szkoła przeprowadziła nabór do klas wielozawodowych, liceum profilowanego o profilu usługowo-gospodarczym, Technikum Hotelarskiego, klas Uzupełniającego Liceum Ogólnokształcącego dla Dorosłych na podbudowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej oraz Studium Policealnego o kierunku: hotelarstwo.
4 kwietnia 2008 roku obchodziliśmy jubileusz 90-lecia istnienia szkoły Jana Koszczyca Witkiewicza, połączony z nadaniem szkole nowego sztandaru.
Na uroczystości obecni byli znakomici goście: członkowie rodziny założyciela szkoły, przedstawiciele kuratorium oraz władz powiatowych i gminnych, dyrektorzy szkół, kazimierscy biznesmeni, rodzice oraz uczniowie i słuchacze naszej szkoły.
W ciągu ostatniego dziesięciolecia szkoła zmieniała się, dostosowując swoje oblicze do zmieniających się potrzeb lokalnego rynku pracy. Uruchomiliśmy nowe kierunki kształcenia, w tym Technikum Logistyczne i Technikum Obsługi Turystycznej. Nasi uczniowie odbywają praktyki zagraniczne, gdzie sprawdzają się jako świetni pracownicy. Kolejne roczniki młodzieży podejmującej naukę
w Koszczycu wykazują się dużym zaangażowaniem w działalność społeczną, w tym wolontariacką. Uczestniczymy w ważnych wydarzeniach patriotycznych, religijnych i kulturalnych. Jesteśmy organizatorem takich lokalnych przedsięwzięć jak Biegi Uliczne o Puchar Burmistrza Kazimierza Dolnego i coroczny Rajd Gimnazjalny.
Młodzież osiąga wysokie wyniki egzaminów zawodowych, wysoko plasujemy się w rankingach szkół zawodowych, a nasi absolwenci bez trudu znajdują zatrudnienie na rynku pracy.
100-letnia tradycja szkoły, to kilka tysięcy absolwentów, różnych typów szkół, które edukowały młodzież przez te lata w kazimierskich murach Koszczyca.
A tradycja zobowiązuje.
Tekst: Katarzyna Ponikowska
Foto: archwum szkolne